Świadomość

Nawiązując do wpisu o zdrowiu i trudnościach związanych z powrotem do utraconej funkcji ruchowej z powodu różnych zdarzeń, chciałam się razem z Wami podzielić refleksjami, dlaczego tak trudno jest być gotowym do działania i trudnej walki o odzyskanie sprawności. Zaprzeczę od razu, że to ma związek tylko z wiekiem, bo znam 80 i starsze osoby, które mogłabym przedstawić jako przykład. Nie ma to również większego związku ze skalą niesprawności fizycznej, bo znam wiele osób, które wyszły z poważnych problemów zdrowotnych, zresztą sama się do nich zaliczam. Znam i takich, którzy po udanych operacjach np. wszczepienia endoprotezy stawu biodrowego bez powikłań i dobrej wczesnej rehabilitacji nadal pozostali nie w pełni sprawni i niezadowoleni. Przy okazji wykładu z fizjoterapii, dotyczącego między innymi budowy i funkcji skóry, pomyślałam, że jej powierzchowność a jednocześnie charakter i funkcja posłuży  mi, w prosty i bardzo ograniczony sposób, uświadomić od czego zależy zdrowienie.  Skóra otula nas płaszczem, jak ściany domu jego wnętrze. Zbudowana z najlepszych materiałów, stanowi nie tylko izolację, chroniąc przed szkodliwymi czynnikami i toksycznymi gośćmi zakłócającymi spokój, ale zapewnia idealne warunki do życia i bycia. Jest strażnikiem dobrego samopoczucia, które mieszka w środku domu o który się dba. Kiedy się nad tym chwile zastanowić, wnętrze tego fenomenalnego, pełnego tajemnic i różnych zakamarków domu, jest jednocześnie bardzo zdyscyplinowane i uporządkowane, a równocześnie pełne harmonii, spokoju i ciepła. To dom, który jest genialnie zaprogramowany, w którym tętni życie, jest azylem w którym szuka się wytchnienia i polem walki, gdy się coś nie zgadza.

Zachodzi pytanie czy wystarczająco dbamy ten „wewnętrzny dom”,  aby był piękny i bezpieczny, czysty i ekologiczny, gotowy na niespodzianki, zwłaszcza te nieprzewidziane i chętny do współpracy. By miał dużo pozytywnej energii ze źródeł odnawialnych, których tak wiele wokół nas. Czy jesteśmy gotowi w niego inwestować,  aby służył bezawaryjnie długie lata.

Każdy z nas robi wiele dla domu w którym mieszka. Zapożycza się, bądź oszczędza, aby mieszkało się coraz bardziej komfortowo. Wietrzy, odkurza,  wyrzuca śmieci i niepotrzebne rzeczy, aby było czysto i przyjemnie. Inwestuje, aby było nowocześniej. Dba o autonomię i nie lubi, gdy ktoś niepożądany zakłóca spokój. Zarządza swoim dobytkiem najlepiej jak potrafi, nie szczędząc  czasu i wysiłku aby osiągnąć dobrobyt.

Kiedy chodzi o nasz „wewnętrzny dom”, rzadko się z nim identyfikujemy. Nie zauważamy, kiedy od czasu do czasu delikatne domaga się uwagi. Prosi o odpoczynek, bądź odwrotnie o aktywność. Nie wsłuchujemy się w jego potrzeby, mając na względzie własną wygodę i egoizm. Nie zdajemy sobie sprawy, że przyzwyczajony do ignorancji nasz „wewnętrzny dom” zaczyna sam o siebie dbać. Na tyle na ile może. Tworzy nowe nawyki, akceptuje niekorzystne zmiany, przyzwyczaja się do narzekania na ciało i ubolewania na gorsze samopoczucie. Latami godzi się na brak pokory i z roku na rok adaptuje się do gorszych warunków. A my- cóż, niczego nie słyszymy, nic nie zauważamy. Nadal się opalamy i chodzimy do solarium, bo lubimy, zjadamy na jeden posiłek tyle, ile wystarczyłoby na cały dzień. Dużo odpoczywamy na leżąco, bo wciąż jesteśmy zmęczeni. Piszemy dzieciom  usprawiedliwienia na WF, bo sami nie lubimy się ruszać. Przecież w pewnym wieku, nie ma się co wygłupiać grając w badmintona, czy jeździć rowerem, zresztą nie ma kiedy.  W końcu teraz są takie czasy, że każdy może robić co chce i nie musi się z tego nikomu tłumaczyć.

Nikomu – może tak, ale względem siebie powinniśmy być szczerzy. Jesteśmy odpowiedzialni za swoje zdrowie i samopoczucie. Za pielęgnowanie dobrych przyzwyczajeń i nawyków? Za dbanie o swoją postawę, bo człowiek jest istotą dwunożną i aby mógł się poruszać i pracować, musi zadbać o prawidłową postawę, którą chronią mięśnie. Za realizowanie i bycie przykładem dla innych, zgodnie z powtarzanym przekonaniem „w zdrowym ciele, zdrowy duch”. Tak dużo możemy zrobić na pokaz, tyle czasu zmarnować na nic nierobieniu, tyle poświęcić energii i pieniędzy, aby zaspokoić głód, a niewiele robimy dla zdrowia,  którego gwarancją jest aktywność. Czy to jest wina naszego organizmu, że akurat teraz się skarży i „na gwałt” domaga się uwagi? Że się szybko męczy, że serce nie wytrzymuje, że brakuje mu powietrza, że nogi odmawiają posłuszeństwa, a kręgosłup coraz częściej boli, że głowa nie myśli jak dawniej i ciało zrobiło się jakieś takie niezgrabne. Czy to jego wina, że jesteśmy zaskoczeni pogorszeniem większym, bądź mniejszym którejkolwiek funkcji ruchowej? Czy naprawdę nie byliśmy świadomi, że nikt nam nie obiecywał niczym nie zakłócanego zdrowia na 100 lat?

Byliśmy ostrzegani, straszeni i bombardowani różnymi informacjami. Na przykład, kiedy po jedzeniu pękaliśmy w szwach, zamiast to zmienić i nie cierpieć z powodu bólu wątroby, wygodniej było uwierzyć  reklamie, by nie rezygnować z łakomstwa. Podobnie, nasz organizm nie kłamał, że leżenie przed telewizorem nie uleczy bólu mięśni. Nie udawał, że ciężka praca i niechlujna postawa odbiją się na kręgosłupie, a stres jakiego doświadczamy na sercu i samopoczuciu. Nie obiecywał, że będzie jak kiedyś  bez naszego udziału. Niestety nie przewidział arogancji, która świadomie niszczy dobrostan. Na szczęście nasz „wewnętrzny dom” wiele wybacza. Postarajmy  się jak najszybciej przywrócić w nim porządek. Otwórzmy okna, wpuśćmy jak najwięcej świeżego powietrza. Zacznijmy działać.  Nie pozwólmy, aby to co zasadne, przegrało z tym co wygodne.

Zapraszam do grona pozytywnych egoistów, a także do czytania kolejnych wpisów i oglądania filmików, które pomogą przygotować się do biegu po zdrowie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Opublikuj komentarz